wtorek, 9 grudnia 2014

ZM Prolog

Stała niezdecydowana na ulicy. Była już spóźniona, jednak nie dbała o to. Przecież decyzja o opuszczeniu tego miejsca będzie miała wpływ na całe jej życie! Ale czy jej egzystencję można było jeszcze nazywać życiem? Przecież zmarła dwanaście lat temu. Bardzo dobrze pamiętała dzień swojego pogrzebu. Oglądała to wszystko z góry - widziała rozpaczających nad jej śmiercią krewnych, księdza w czarnej sutannie, trumnę, w której spoczywało jej kruche dziesięcioletnie ciało... Pamiętała też pierwszy dzień tu, w swoim nowym domu. Została przydzielona pod opiekę jednemu z Aniołów i on ją wychował. Nauczył wszystkiego, co powinna wiedzieć. Lecz po co? Po to, by w wieku dwudziestu dwóch lat odejść z miejsca, do którego tak bardzo się przywiązała? Miała ponownie wrócić na ziemię i zacząć nowe życie? Przecież to było niemożliwe i ona doskonale o tym wiedziała.

Spojrzała raz jeszcze w stronę domu, gdzie spędziła resztę dzieciństwa po śmierci. Wydało jej się, że za firaną mignęła znajoma twarz Anioła. Łza zakręciła jej się w oku i wypłynęła na blady policzek. Otarła ją wierzchem dłoni. Przypomniała sobie obietnicę daną swojemu wychowawcy: będzie silna wtedy, gdy przyjdzie czas się pożegnać.

Podjęła decyzję i szybkim krokiem ruszyła drogą w stronę Wielkiej Bramy, pozostawiając za sobą wszystko, co wydarzyło się w ciągu tych dwunastu długich, a zarazem krótkich lat.

Dotarła na miejsce szybciej niż się spodziewała. Tak jak myślała, klucznik czekał już na nią. Posłał jej pocieszający uśmiech, mający zapewnić ją, że na ziemi będzie zdecydowanie lepiej niż tutaj. W końcu dostała Szansę.

Nie uwierzyła.

- Możesz otworzyć - szepnęła, wskazując na Wielką Bramę. - Jestem gotowa, Piotrze.