sobota, 15 marca 2014

[01] Miniaturka

- Kim jesteś? - spytała w prost.
Nigdy nie przyciągała chłopców. Była zamkniętą księgą niedostępną dla potencjalnych czytelników. Czas spędzała w samotności. Było jej dobrze w urojonym świecie, który stworzyła już jako dziecko. Zawsze była jednostką, perfekcyjną indywidualistką. Nie potrzebowała nikogo i nikt nie potrzebował jej. Tak było i teraz. Nie chciała jego obecności, lecz pomimo tego, on nie znikał. Wciąż siedział obok niej, oblany złotym światłem gorącego słońca wiszącego na błękitnym niebie.
- Jestem twoim aniołem stróżem - odparł z lekkością i rozsiadł się wygodniej.
Znajdowali się na trybunach szkolnego boiska. W szaro-zielonej trawie migotały krople porannej rosy, a grupa dziewcząt w wieku szesnastu lat, robiła właśnie rozgrzewkę.
- Nie żartuj sobie ze mnie - odrzekła ze śmiertelną powagą.
Miała go dość. Pojawił się z znikąd i próbował zacząć rozmowę, na którą nie miała najmniejszej ochoty. Odgarnął z twarzy kosmyk włosów o kolorze mahoniu, a bursztynowe oczy zwrócił w jej stronę. Dla niego była boginią piękna. Czarne włosy opadały kaskadą na ramiona, duże rozumne oczy spoglądały z pod wachlarza długich gęstych rzęs, a wydatne usta i zaróżowione policzki sprawiały, że wyglądała równocześnie uroczo i poważnie.
- Nie śmiałbym, Pearl.
Jej imię w jego ustach brzmiało jak miód. Po raz pierwszy usłyszała...

- Ann! 
Słysząc głos mamy, przerwała pisanie. Odłożyła długopis, zamknęła zeszyt i włożyła go do szuflady biurka. Z niechęcią podniosła się z krzesła i przemierzywszy pokój, zbiegła po schodach w prost do kuchni. Jej mama właśnie przygotowywała obiad. 
- Ann, czemu nie przychodzisz od raz, gdy cię wołam? - rodzicielka mieszając zupę w garnku, rzuciła jej karcące spojrzenie. - Zlew się sam nie sprzątnie - wskazała ręką na świeżo umyte naczynia ociekające wodą.
Jasnowłosa westchnęła. Nic nie mówiąc sięgnęła po ścierkę i zajęła się tym o co została poproszona. Mama tymczasem nalała parującej zupy do talerzy i wyłączyła piekarnik, skąd dochodził przyjemny zapach udek z kurczaka. Po kilku minutach w kuchni pojawił się Peter. Wdychając zapach mięsa, uśmiechnął się błogo i opadł na krzesło. 
- Możemy zjeść w pokoju? - spytał, gdy mama wyjęła pieczonego kurczaka.
Pewnie oglądał w telewizji kolejny serial o łowcach skarbów i chciał go dokończyć. Szybko zjadł zupę, po czym porwał drugie danie i już go nie było. Ann zrobiła podobnie. Mama z wujkiem również poszli do pokoju z talerzami. Przy obiedzie rozmowa się nie kleiła. Wszyscy wpatrzeni byli raczej w telewizor i własne talerze. Po posiłku mama zmyła naczynia, a Ann jak zwykle je wytarła. Peter został w pokoju razem z mamą i wujkiem. Ann udała się do siebie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz